Waleczne serca, słaba płeć
Dźwigają sztangę, biją się w ringu, przewracają na macie i tatami. Lubią niebezpieczeństwo. Właśnie wywalczyły dla boksu kobiet miejsce w igrzyskach olimpijskich
– Zawsze lubiłam się bić – mówi Karolina Michalczuk, pierwsza i na razie jedyna polska mistrzyni świata w amatorskim boksie. Kiedy rok temu w chińskim Ningbo odbierała złoty medal za zwycięstwo w kategorii koguciej (54 kg), myślała po cichu o olimpijskim starcie. Wierzyła, że warto czekać, nie podpisała zawodowego kontraktu, choć szanse, że boks kobiet znajdzie się w programie najbliższych igrzysk w Londynie, były niewielkie. Ale marzenia czasami się spełniają. Niedawno Międzynarowy Komitet Olimpijski zdecydował, że panie będą już za trzy lata bić się o olimpijskie medale w trzech kategoriach: 51, 60 i 75 kg. To oznacza, że Polka musi zacząć zbijać zbędne kilogramy, by się tam znaleźć.
– Nigdy nie byłam grzeczną dziewczynką. Kiedy wracaliśmy ze szkoły, często biłam się z chłopakami na pięści. I najczęściej to ja byłam górą – wspominała Michalczuk. Na dyskotekach sama wymierzała sprawiedliwość, jeśli ktoś zachował się wobec niej niestosownie. – Tam, gdzie mieszkałam, we wsi Brzezice na Lubelszczyźnie i w okolicy, każdy starał się unikać konfliktów ze mną – opowiadała Karolina.
– Teraz potrafi myśleć w ringu, wie, że boks ma niewiele wspólnego ze zwykłą bójką, ale na początku chciała tylko jak najszybciej oddać – wspomina jej pierwszy klubowy trener Władysław Maciejewski.
Boks kobiet ma w ruchu olimpijskim wielu przeciwników, ale coraz trudniej im było wstrzymywać wpisanie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta