Połóżmy kres despotyzmowi sądów
Uderza, że sąd, wydając wyrok w sprawie małej Róży, zupełnie nie wziął pod uwagę głosu lokalnej wspólnoty: dyrektora szkoły, sołtysa, proboszcza, sąsiadów – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
Odrzucenie przez poznański sąd zażalenia rodziców dziecka, które zostało im odebrane decyzją sądu niższej instancji, jest zjawiskiem niezwykłym i precedensowym. Potwierdza ono praktykę, którą od jakiegoś czasu można zaobserwować w Polsce, a która polega na funkcjonowaniu sądów nie jako jednej z władz, ale władzy nadrzędnej. Wynika z tego, że żyjemy w systemie sądokracji, który z demokracją nie ma nic wspólnego. W sprawie małej Róży z Błot Wielkich w stopniu skrajnym odbijają się zagrożenia tego stanu rzeczy. Oglądamy ludzką tragedię w całości zawinioną przez sądy, które wykazują się nieprawdopodobną wręcz pychą, arogancją i brutalnością. W starciu z nimi zwykli ludzie są bezradni, a nawet zorganizowana opinia publiczna ma wielkie kłopoty, aby się im przeciwstawić.
Bałagan zagraża dziecku
Zacznijmy od faktów, które są wstrząsające. W stosunkowo biednej wiejskiej rodzinie przychodzi na świat czwarte dziecko. Trójka poprzednich jest zadbana i dobrze wychowana, a – wszyscy są co do tego zgodni – całą rodzinę łączy silna więź uczuciowa.
Czwarty dzień po porodzie sąd odbiera karmiącej matce dziecko, aby przekazać je rodzinie zastępczej. W celu usunięcia pokarmu w szpitalu matce podaje się środki farmakologiczne i stosuje zabiegi fizyczne. Jedyną przesłanką do odebrania niemowlęcia jest opinia kuratorki, która uznała,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta