Chciałbym zagrać Don Kichota
Z Olgierdem Łukaszewiczem rozmawia Jan Bończa-Szabłowski
RZ: Amant, ideowiec, nadwrażliwiec: tak przez lata postrzegali pana reżyserzy. Postać Alberta w „Seksmisji” zupełnie do tego obrazu nie pasowała…
Olgierd Łukaszewicz: Dla mnie też była zaskoczeniem. Podczas realizacji filmu „Lekcja martwego języka” Janusza Majewskiego mieszkałem razem w domku kempingowym z Juliuszem Machulskim. Kreślił wtedy projekt nowego filmu i nie zdradzając szczegółów, powiedział, że ma dla mnie rolę. Kiedy wręczał mi pierwszą wersję scenariusza, był tajemniczy. Przejrzałem i historia bardzo mi się spodobała, choć nie ukrywałem, że propozycja zagrania Albercika nieco mnie zdziwiła. Czasem pojawiały się w Teatrze Telewizji komedie bulwarowe, do których mnie zapraszano, ale najczęściej pełniłem w nich rolę ozdobnika. „Seksmisja” to było zupełnie nowe wyzwanie.
Szczególnie trudne, gdy miało się za partnera Jerzego Stuhra, aktora, który w komedii czuje się jak ryba w wodzie…
Nasz dialog mógł się odbywać jedynie na zasadzie kontrastu. Tylko w taki sposób mogliśmy rozgrywać ten swoisty mecz. Zdawaliśmy sobie sprawę, że film będzie wydarzeniem, ale jego popularność przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. Niedawno się dowiedziałem, że władze kopalni soli w Wieliczce chcą przeznaczyć jedną z komór na muzeum „Seksmisji” jako komedii wszech czasów. Wiem też, że gdyński Teatr Muzyczny przygotowuje się do realizacji...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta