Windsurfing po polsku
Pływanie na desce z żaglem nie jest już ani drogie, ani elitarne. Dobra do nauki jest Zatoka Pucka. Mamy tu najlepsze warunki w Europie. A pod koniec lata zaczynają się silniejsze wiatry dla zaawansowanych
– Wrzesień jest fantastyczny. W kalendarzu polskiego windsurfera to miesiąc the best. Do połowy października na Półwyspie Helskim słońce jeszcze świeci, woda jest nagrzana, cieplejsza niż przed wakacjami, w końcu zaczyna porządnie wiać, a do tego cisza i spokój, bo turyści wrócili do domu. Po prostu raj! – opowiada Adam Kabac. Windsurfing uprawia od 12 lat, na co dzień jest informatykiem. – Przełom lata i jesieni to najlepszy okres do naprawdę ostrej zabawy z deską na Bałtyku. W końcu możemy robić wave po polsku (ujeżdżanie fal i akrobacje na wodzie, red.).
– We wrześniu na Helu rzeczywiście od lat zdarza się kilka dni naprawdę konkretnego wiatru i można dobrze speedować – mówi Kazimierz Łodziński, instruktor z WTS Deski (Warszawskie Towarzystwo Sportowe). – Ale to zabawa dla zaawansowanych. Tymczasem Zatoka Pucka zaczyna słynąć w Europie z innego powodu: ma najlepsze z możliwych warunki do nauki windsurfingu. Jej wody są płytkie, więc gdy się spada z deski, czuć grunt pod stopami i łatwiej się na nią wspiąć z powrotem. W lipcu i sierpniu nie ma tu dużych wiatrów i fal, dla początkujących to idealne warunki.
Tysiące żagli
Przy wietrznej pogodzie zatoka wygląda, jakby na wodzie przysiadła chmara kolorowych motyli. Śmiga tu we wszystkie strony od 1500 do 2000 desek.
– Jeszcze pięć lat temu nie było tu takich widoków, to zagęszczenie na wodzie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta