Korki pod Błękitnym Meczetem
Afgańczycy nie przejmują się brakiem wyników wyborów. Są przekonani, że o tym, kto wygrał, zadecydowano już dawno
Prowincja Balch, droga do Mazar-i-Szarif. Konwój afgańskiego wojska. Żołnierze zatrzymują pojazdy i wysyłają zwiadowców w głąb pola. Są w pełnej gotowości. Okolica tonie w gęstym pyle, który przesłania słońce. Po bokach drogi rdzewieją, czasami jeden na drugim, sowieckie pojazdy wojskowe. To pamiątka z czasów inwazji z 1979 roku.
– Właśnie jedziemy przez odcinek, na którym działają talibowie – mówi Abdul Rahim, gdy mijamy żołnierzy. Do miasta zostało 60 km. Rahim wstaje i zamyka wywietrznik w dachu autobusu, którym do środka dostaje się szary pył. Nikt jednak nie płucze pełnych piasku ust – trwa ramadan i Afgańczycy poszczą od 3.30 rano do 18.50 wieczorem.
Policja przypomina pijącym wodę na ulicy cudzoziemcom, że post trwa do zmierzchu
W Mazar, jak w skrócie mówią na miasto Afgańczycy, panuje spokój. Coś, czego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta