Barca – Real, czyli oda do obrony
Zwycięstwo 1:0 dał Barcelonie Zlatan, ale wieczór należał do tych, co przeszkadzają, a nie tworzą
Tylko jeden gol, aż dwie czerwone kartki i wiele niepotrzebnych fauli i dyskusji. Kilka fantastycznych okazji dla Realu, ale 3 punkty dla Barcelony. Pierwsza połowa bez prądu, z piłką jako wrogiem, druga do oglądania bez końca.
Jeśli ktoś liczył w Grand Derbi na jednoznaczne werdykty, trafił na zły mecz. Bo tego wieczoru na Camp Nou zobaczył, że Barca Pepa Guardioli nie zawsze wygrywa ładnie, z cierpieniem też jej do twarzy. I że pogłoski o brzydocie i niezborności obecnego Realu są mocno przesadzone.
Ciosy padały na przemian z obu stron, goście grali bardzo dobrze, ale w meczach z Barceloną to już nie wystarcza. Żeby w takim spotkaniu jak wczorajsze zachwiać równowagą sił, trzeba się zdobyć na coś wyjątkowego. A to udało się tylko Daniemu Alvesowi i Zlatanowi Ibrahimoviciowi.
Szwed wszedł w drugiej połowie jako rezerwowy, zmienił słabego Thierry’ego Henry i już kilka minut później strzelił gola. Był na granicy spalonego, gdy Alves podawał mu piłkę, i dzięki temu uciekł obrońcom. A Ikera...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta