Nie ma kto ostrzec Jarosława
Podobno Jarosław Kaczyński zachęcał chwilami brata do stawania na własnych nogach, ale zwyczaju nieustannego przytakiwania u niego nie wyplenił. Pewne jest za to, że ustąpił mu w paru momentach, decydujących o obliczu PiS i samych braci pojmowanych jak jedna polityczna firma
Aby objaśnić obecny twardy polityczny kurs Jarosława Kaczyńskiego, komentatorzy używają różnych tłumaczeń: o konsolidowaniu stałego elektoratu, o szykowaniu się do totalnego zwycięstwa PiS jednym ruchem.
Ale doświadczony polityk PiS znający Kaczyńskiego od dawna mówi prosto: Zmiana kursu urodziła się po prezydenckiej kampanii. Kiedy Jarek poczuł, że zdradził Lecha, że za mało mówił o jego śmierci. Reszta jest pochodną poczucia straty.
Po prostu strata
I mniej istotne, czy, jak chcą jedni, na tę myśl o „zdradzie” naprowadziła prezesa PiS jego wiekowa mama. Czy jak chcą inni, decydujące okazały się perswazje Jacka Kurskiego, Zbigniewa Ziobry, a może i członków tak zwanego Zakonu PC. Mógł go nie naprowadzać nikt. Więź między braćmi okazała się jedną z najtrwalszych emocji polskiej polityki.
Na prezesa PiS spada grad zarzutów o „koniunkturalne wykorzystywanie tragedii”, na przykład gdy na konferencji w Jachrance patronuje założeniu ruchu upamiętniającego zabitego prezydenta. Ale on tak właśnie rozumie uczczenie brata. Uczynił z tego pierwszy punkt każdego swojego programu.
Jarosław może mieć poczucie, że jego brat poświęcał się dla niego częściej. Może nawet odbierać jako ostatni akt takiego poświęcenia fatalny smoleński lot
Politycznie Kaczyński może więcej na tym ciągłym oglądaniu się w przeszłość stracić. I jest...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta