Moje miejsca
Osobista i zawodowa mapa wspomnień izraelskiego polityka, byłego ambasadora w Warszawie i niezmiennego przyjaciela Polaków
Ateny
Pojechałem tam po raz pierwszy w latach 60. jako turysta. Płynąłem do Aten statkiem – razem z moją świętej pamięci małżonką Ester i córką Ifat. Podczas podróży miałem dwie myśli związane z Atenami. Pierwsza dotyczyła ateńskiej demokracji. Miałem w pamięci wykłady prof. Aleksandra Fuksa, których słuchałem jeszcze jako student Wydziału Nauk Politycznych Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie. Myślałem wiele o starożytnych Atenach, Atenach demokracji, teatru, filozofii, retoryki. A także o agorze – placu, na którym realizowała się bezpośrednia demokracja. Czasem oczywiście nie była wolna od demagogii, ale jednak była to próba stworzenia sprawiedliwego ustroju. Jednocześnie Ateny, do których płynęliśmy, były stolicą Grecji, w której rządziła wojskowa dyktatura – tzw. junta pułkowników. Miałem wątpliwości – czy my, Żydzi, nie powinniśmy osobiście bojkotować takich reżimów? Czy właściwe jest, że tam jedziemy? Ale chcieliśmy zobaczyć Ateny. Przecież nasz naród przez 2 tysiące lat był związany z Grecją. Spędziliśmy pół dnia właśnie na agorze. Próbowałem wyobrazić sobie, jak działała bezpośrednia demokracja. W głosowaniach mogło brać udział 20, 30 tys. ludzi. Jak się liczyło ich głosy? Czy krzyczeli lub klaskali, by wyrazić swoje poparcie lub niezadowolenie? W tamtych czasach w Atenach żyło 250 tys., może 300 tys. ludzi. Czyli te 20, 30...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta