Bedekery ze zbrodnią w tle
Miejski kryminał retro w stylu Marka Krajewskiego pełni dziś taką funkcję jak literatura małych ojczyzn w latach 90. Dla pisarzy i czytelników to sposób na odzyskanie przeszłości, dotarcie do swoich korzeni
Znacie, to posłuchajcie. Rzecz dzieje się w jednym z największych dziś polskich miast w początkach XX wieku. Któregoś dnia lokalna społeczność dowiaduje się o okrutnym morderstwie, które rozpoczyna serię pozornie ze sobą niezwiązanych straszliwych zbrodni. Podążający ich tropem niestrudzony detektyw obnaży moralną zgniliznę ukrytą za fasadą porządnego mieszczaństwa. Prawdopodobnie nie wszyscy winni zostaną jednak ukarani, bo niektórzy są ludźmi z finansowej czy politycznej elity i nasz dzielny rycerz ma za krótkie ręce, by wymierzyć im sprawiedliwość. Zbrodnia zostaje jednak ukazana na tle społecznym, jakże innym od współczesnego, w końcu ówczesne miasta to był wielokulturowy polsko-niemiecko-rosyjsko-żydowski tygiel. Tyle że wraz z bohaterami oglądamy przede wszystkim brzydką stronę metropolii: przestępców, prostytutki, zakazane zaułki, brudne interesy i stróżów prawa nie zawsze postępujących zgodnie z prawem.
I to właśnie klimat tamtych czasów oraz przywrócony przez pisarza koloryt najbardziej zapadają w pamięć, a także uwodzą czytelników. Co do samej zagadki kryminalnej to pozostawia ona wiele do życzenia. Brakuje suspensu, punktów zwrotnych, zaskakujących rozstrzygnięć, a do tego cały czas mamy wrażenie, że coś podobnego już parę razy czytaliśmy. I jest to wrażenie słuszne, bo przyczyną zbrodni zawsze jest jeśli nie spisek ludzi z elit,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta