Platforma Tuska czy obywatelska
Przewodniczący PO dzieląc się odpowiedzialnością, musiałby zarazem podzielić się władzą. Czy mógłby w tym przedsięwzięciu liczyć na lojalnych partnerów? – zastanawia się publicysta.
Najgorsze, co może spotkać polityka, to popadnięcie w śmieszność. To przypadłość tym bardziej przykra, że zazwyczaj odbiera mu klasę, nie odbierając dobrego samopoczucia.
Grono działaczy Platformy Obywatelskiej domagających się usunięcia z partii Jarosława Gowina ociera się o to niebezpieczeństwo. Nawet jeśli czołowy konserwatysta jest, w ich ocenie, zbyt krytyczny wobec kierownictwa i linii politycznej ugrupowania, taka represjonująca reakcja jest dla formacji, która ma ambicje ustalać wysokie standardy demokracji, osobliwa. Nie mieści się w kanonie partii europejskich, do których Platforma należy. Raczej nie zdarza się tam, aby relegowano z szeregów partyjnych polityków, którzy są w sporze z liderem. Jeśli przegrywają z nim współzawodnictwo, po prostu tracą wpływy i przestają się liczyć.
Nerwowy dygot
Nerwowość platformerskich jastrzębi ma kilka powodów. Partie zawsze wpadają w nerwowy dygot, gdy zbliżają się wybory i spadają im notowania. Zaczynają się przedbiegi do ustalania list wyborczych, a kolejność miejsc na nich staje się sprawą życia lub śmierci. W takiej atmosferze chętnie, pod dowolnym pretekstem, wycina się konkurentów. Łatwiej zapewnić sobie reelekcję.
Tę obserwację wydaje się potwierdzać charakter zarzutów formułowanych pod adresem Gowina. W Platformie nie odbyła się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta