Poligon prezesa
Wybory europejskie dla Kaczyńskiego będą testem politycznych możliwości PiS. Odpowiedzą na pytanie, czy da się zwyciężać, nie będąc zakładnikiem ojca Rydzyka – pisze publicysta.
Przyglądając się kampanii europejskiej Jarosława Kaczyńskiego i PiS, można odnieść wrażenie, że największa partia opozycyjna chce przegrać wybory na własne życzenie. To teza, którą forsują zgodnie publicyści z dwóch stron politycznej barykady. Jacek Żakowski z „Polityki" odnotował: „Dwa miesiące temu wszystko wskazywało na to, że Jarosław Kaczyński ma zwycięstwo wyborcze w kieszeni. Teraz wiele wskazuje na to, że już się z nim pożegnał". I nucący tę samą melodię Rafał Ziemkiewicz z tygodnika „Do Rzeczy": „PiS staje na głowie, by przekonać społeczeństwo, że nie zna się na gospodarce ani usługach publicznych, nie jest tymi sprawami zainteresowane i nie ma w nich niczego specjalnego do zaoferowania".
Quasi-religijny przesąd
Sprawa nie wydaje się tak prosta. Bo Kaczyński tym, którzy dziwią się jego strategii, może odpowiedzieć: „Moje drogi nie są waszymi drogami, a moje myśli waszymi myślami". A może tak powiedzieć, gdyż prezes PiS nie jest szefem zwyczajnej partii, ale przywódcą karnej formacji wyznawców. Nie jest liderem, ale wręcz guru wspólnoty, która jest gotowa iść za nim na zatracenie. W tej logice świata nie osądza polityczny rozum, ale quasi-religijny przesąd.
Dla prezesa nie tyle liczą się fakty, ile mity. A one, jak wiemy, nie tyle opisują rzeczywistość, ile ją konstruują....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta