Sądziłem już na studiach
Jak zostałem prawnikiem... dla „Rzeczpospolitej”: Prof. Andrzej Mączyński, były wiceprezes Trybunału Konstytucyjnego, kierownik Katedry Prawa Prywatnego Międzynarodowego na Uniwersytecie Jagiellońskim
Rz: Już na studiach wymierzał pan sprawiedliwość.
Andrzej Mączyński: Można tak powiedzieć. Zasiadałem w studenckim sądzie koleżeńskim, najpierw domu studenckiego, potem Uniwersytetu Jagiellońskiego, wreszcie w naczelnym sądzie koleżeńskim. Wpływały do tych sądów rozmaite sprawy. Na przykład sądziliśmy studentów, którzy się pobili w akademiku, stłukli szybę lub w przypływie alkoholowej fantazji wyrzucili przez okno butelkę po tanim winie. Posiedzenia sądów, z udziałem oskarżyciela i obrońcy, były wielką atrakcją w akademiku. Gromadziły sporą widownię. Orzeczenie miało duże znaczenie wychowawcze i z reguły uwalniało studenta od odpowiedzialności przed komisją dyscyplinarną, gdzie korzystanie z pomocy obrońcy było wówczas wykluczone.
A dlaczego nie został pan sędzią?
Studia skończyłem w '68 roku. Nie był to czas dobry ani dla uczelni, ani dla sądów....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta