Miały być ekskluzywne butiki, a jest tylko sieciówka
Skoro właściciel salonu z luksusową odzieżą włoską nie zadbał o wprowadzenie do umowy najmu ustaleń z negocjacji, to nie może teraz winić galerii handlowej za to, że nie ma klientów.
Jeden z rzeszowskich przedsiębiorców Robert T. postanowił w nowo otwartym centrum handlowym prowadzić sklep z rzeczami „z górnej półki", a mianowicie z odzieżą i akcesoriami luksusowych marek włoskich. W tym celu na pięć lat zawarł umowę najmu dużego, bo aż 140-metrowego salonu, w nowo otwieranej galerii handlowej. Szybko jednak zaczął żałować swojej decyzji. Klienci bowiem nie przychodzili do niego masowo. Za swoje niepowodzenia zaczął winić sąsiedztwo. Wniósł więc przeciwko spółce prowadzącej centrum handlowe pozew do Sądu Okręgowego w Rzeszowie o ustalenie, że umowa najmu jest nieważna.
Zbyt zwyczajne sąsiedztwo
Robert T. tłumaczył, że jeszcze przed zawarciem umowy najmu, na etapie negocjacji, spółka prowadząca centrum handlowe obiecała, że po obu stronach jego lokalu powstaną salony z luksusowymi markami włoskimi oraz włoska restauracja. Wynikło to też z tzw. mapy komercjalizacji centrum dołączonej do jego umowy najmu. Tymczasem po otwarciu galerii handlowej zamiast luksusowych salonów i restauracji otwarto „zwykłe" sklepy i urządzono plac zabaw dla dzieci.
Według Roberta T. rodzaj lokali...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta