Budżetówka walczyła o swoje w stolicy
Na manifestacji w Warszawie najwięcej było nauczycieli. Domagali się dymisji szefowej MEN Anny Zalewskiej.
Około 20 tysięcy przedstawicieli górnictwa i energetyki, przemysłu, oświaty i nauki, transportu i usług publicznych wzięło udział w sobotnim proteście w Warszawie. Manifestujący chcieli w ten sposób pokazać swoje niezadowolenie z poziomu płac w sferze budżetowej.
Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych, organizator manifestacji, podkreślało, że ich priorytetem jest, obok podwyżki zamrożonych od 8 lat pensji, także wzrost płacy minimalnej do poziomu 50 proc. średniej krajowej. Apelowali także o powiązanie momentu przechodzenia na emeryturę od stażu pracy.
Pismo z tymi postulatami demonstranci złożyli w KPRM.
Prawie połowę protestujących stanowili przedstawiciele oświaty, którzy w sobotę zorganizowali w Warszawie własny protest i po jego zakończeniu dołączyli do manifestacji OPZZ. Nauczyciele domagali się zwiększenia nakładów na edukację, podwyżek rzędu 1000 złotych oraz dymisji minister edukacji Anny Zalewskiej.