Zaczęło się od łez
To turniej w słońcu, z rekordową pulą nagród, nadziejami młodych, takich jak Iga Świątek, Kamil Majchrzak czy Hubert Hurkacz. Ale tenisowy świat w ostatnich dniach przede wszystkim płakał wraz ze Szkotem Andym Murrayem
Pierwszy wielkoszlemowy turniej roku uśmiechnie się do wszystkich, którzy zagrają w turniejach głównych, zwłaszcza singlowych. Pula nagród Australian Open wzrosła do 62,5 mln dol. australijskich (1 dol. australijski to ok. 2,7 zł), o 14 proc. wobec kwoty z 2018 r.
Skorzystają mistrzynie i mistrzowie singla – dla nich przeznaczono po 4,1 mln (pokonani finaliści otrzymają połowę), skorzystają ci, którzy odpadną po pierwszej rundzie, dostaną po 75 tysięcy. Wyścig na wielkoszlemowe pule nagród, w którym Australijczycy trzymają się od paru sezonów drugiego miejsca za US Open, trwa.
Czasy, gdy Australian Open omijały sławy europejskiego i amerykańskiego tenisa, turniej wędrował po kontynencie, nie miewał oszałamiającej frekwencji i przynosił organizatorom straty finansowe, dawno minęły.
Od chwili, gdy w 1988 roku rywalizację przeniesiono z trawników przedmieścia Kooyong na wylaną na betonie nawierzchnię Rebound Ace w Fliders Park, czyli do centrum Melbourne, zaczął się taki turniej, jaki znamy dziś – przestrzenny, wygodny i innowacyjny.
Rok temu najszerzej uśmiechali się po nim Roger Federer i Karolina Woźniacka, on wygrał po raz szósty, ona po raz pierwszy. Obecny turniej zaczął się od łez i oświadczenia Andy'ego Murraya, że prawdopodobnie rychło zakończy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta