Medalu jak nie było, tak nie ma
Taekwondzistka Aleksandra Kowalczuk przegrała walkę o brązowy medal, drużyna szpadzistek odpadła w ćwierćfinale. Kluczowe występy Polaków na razie kończą się najczęściej łzami.
Kowalczuk mierzyła się z Bianką Waldken, czyli trzykrotną mistrzynią świata, brązową medalistką poprzednich igrzysk i swoją prześladowczynią. Brytyjka przyleciała do Tokio po złoto, więc do walki o trzecie miejsce przystąpiła z „pustym, złamanym sercem". Tak przynajmniej opowiadała w strefie wywiadów dziennikarzom.
Ona smak olimpijskiego medalu już znała, Polka wierzyła w życiowy sukces. Najpierw wylewała więc łzy po porażce w ćwierćfinale z Milicą Mandić (Serbka zdobyła złoto), a później, kiedy pokonała ją Waldken. Bolało, bo sukces w obu walkach był blisko. Decydowały niuanse.
Trener Waldemar Łakomy wyjaśniał, że sędziowie wcale nie musieli przyznawać rywalce punktów za pierwsze ciosy. Trzeba mu zaufać,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta