Broń totalnej porażki
W czasie II wojny światowej pojawiło się wiele przełomowych pomysłów modernizacji uzbrojenia. Im gorsza była sytuacja na froncie, tym bardziej szalone pomysły przychodziły do głowy konstruktorom. Jedne wyglądały dziwnie, lecz miały zastosowanie. Inne, na pozór sensowne, okazały się konstrukcyjnym niewypałem.
Wybór sześciu opisanych poniżej broni jest czysto subiektywny. Warunkiem było wejście konstrukcji do produkcji i zastosowanie w walce. Trudno ustalać ranking najbardziej nieudanych pomysłów, zwłaszcza że startowały w różnych kategoriach. Przejdźmy więc do rzeczy.
Lepka bomba
Pamiętacie „Szeregowca Ryana”, gdzie Tom Hanks przekonuje towarzyszy do włożenia granatu do nasączonej olejem skarpety i zaatakowania czołgów „lepką bombą”? To nie jest jego oryginalny pomysł. Podczas walk we Francji Brytyjczycy uznali, że piechota potrzebuje więcej środków do zwalczania niemieckich czołgów. Stworzono więc w 1940 r. ręczny granat przeciwpancerny typ 74. Szklana kula o wadze 600 g zawierała nitroglicerynę i była owinięta wełnianą tkaniną nasączoną lepką żywicą. Aby użyć granatu, należało zdjąć metalową osłonę, zwolnić zawleczkę i rzucić. Lepka skarpeta przyczepiała się do pancerza, szkło pękało, wylewała się nitrogliceryna, a po pięciu sekundach zapalnik inicjował wybuch. W teorii bardzo proste, w praktyce – niekoniecznie. Po zdjęciu osłon granat czepiał się wszystkiego (odzieży lub ekwipunku), a rzucony mógł utknąć wśród gałęzi. O ile skutecznie lepił się do ubrania, o tyle słabo do czołgu, gdy ten był brudny. Niestety, Niemcy rzadko myli czołgi przed bitwą. Wyrzucana wybuchem granatu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta