Walczmy w wojnie hybrydowej
Czy nie opłaca się wydzielić rosyjskojęzycznego Wot Tak w osobny kanał, dofinansować go i dać mu nadawać nie 13, tylko 130 czy nawet więcej godzin tygodniowo?
Czy ostrzeżenia niektórych ekspertów o tym, że Kreml, być może wspólnie ze swoim mińskim sojusznikiem, nie zadowoli się Ukrainą i może pójść na kraje bałtyckie, na Polskę, są wyłącznie przejawem zbytniego alarmizmu? Moje wieloletnie doświadczenie pracy ze Wschodem podpowiada, że jest to niestety realny scenariusz.
Wojna trwa od lat
Praktycznie w każdej debacie eksperckiej czy wypowiedziach polityków słyszymy sformułowanie „wojna hybrydowa”. Taką właśnie wojnę od lat prowadzi Moskwa (a ostatnio i Mińsk). Tylko czy naprawdę rozumiemy, co to oznacza? Otóż myślę, że nie do końca. Wojnę wciąż postrzegamy jako konflikt wyłącznie zbrojny. Mamy amerykańskich żołnierzy w Polsce, zbroimy się, budujemy na granicy zapory, zwiększamy liczebność wojska – i słusznie, to powinno skutecznie odstraszać wroga.
Natomiast tenże wróg, oprócz wydatków na zbrojenia, nie skąpi grosza właśnie na inną część składową wojny hybrydowej – propagandę i dezinformacje. Otumaniony własny obywatel chętniej chwyci za broń i pójdzie zabijać na przykład sąsiadów w imię czegoś, co mu wmówi propaganda. A obywatele kraju wybranego za kolejny cel ataku będą znacznie mniej zdolni do obrony, jeśli odpowiednio wcześniej, właśnie przez działania hybrydowe, zasieje się w nich chaos i panikę. Właśnie na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta