Czy sądy legitymizują mowę nienawiści?
Odpowiedź powinna być oczywista: nie. Jednak jaka jest rzeczywistość? Oto kilka przykładów z sali sądowej.
Reprezentuję stowarzyszenie w sprawie karnej o zniesławienie przeciwko osobie, która na platformie społecznościowej uporczywie formułuje treści wulgarne i obelżywe zarówno pod adresem stowarzyszenia, jak i jego władz. Bezsprzecznie jest to sposób oskarżonego na formułowanie krytyki pod adresem organizacji, natomiast określenia, których używa, zdecydowanie nie mieszczą się w standardach debaty publicznej. Początkowo klient ignorował te treści, jednak skala działań oskarżonego i przejawianej przez niego agresji werbalnej, doprowadziły do decyzji o skierowaniu sprawy do sądu.
O dziwo, sąd I instancji uznał, iż oskarżony realizował swoje prawo do krytyki w ramach konstytucyjnie zagwarantowanej wolności słowa. Sąd nie zweryfikował jednak nawet, czy owa „krytyka” była w ogóle uzasadniona. Sprawa została umorzona.
Abstrahując od całkowitej przedwczesności takiego orzeczenia, sąd de facto dał oskarżonemu wiatr w żagle, legitymizując jego działania i utwierdzając go w przekonaniu, że w majestacie prawa można kogoś określać słowami powszechnie uważanymi za wulgarne i obelżywe. Pojawiły się kolejne obelżywe i wulgarne...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta