Modlę się o pracę
Żywot aktora w Polsce trwa kilka lat, a potem są tylko wspomnienia i... tantiemy – na żałosnym poziomie. Wiem, co w naszym zawodzie znaczy bezrobocie i głód - mówi Paweł Królikowski
Bardzo rzadko pokazuje się pan w teatrze, teraz tylko w „Goło i wesoło”. Dlaczego przyjął pan tę rolę?
Zapachniało kuszącą przygodą. Wydawało się, że możemy zrealizować dowcipne, lekko skandalizujące zdarzenie dające dobrą energię — i nam, i widzom. I to się sprawdziło. Dużo podróżujemy z tym spektaklem — pokazywaliśmy go nawet za oceanem. To też mi się bardzo podoba. Mam miłe poczucie misji komedianta, który ze swoją odrapaną walizką albo skórzanym kosztownym neseserem rusza w świat i niesie ludziom radość. Ale to, co prezentujemy widzom, jest na pograniczu teatru. Bo fanem teatru to ja nie jestem. Nie wytrzymuję w nim ani jako widz, ani jako aktor.
Ukończył pan szkołę teatralną i nie lubi teatru?
W teatrze pracuje się tygodniami nad rolą — czego nie cierpię. Nie lubię ani oglądać efektów tego procesu, ani mu się poddawać. Już kiedy zdawałem do szkoły teatralnej, wiedziałem, że nie chcę być tylko aktorem. Najważniejszy był dla mnie wtedy odpowiedni artystyczny klimat i myślałem, że znajdę go pewnie w Krakowie, albo może we Wrocławiu. Raczej nie w Warszawie, a na pewno nie w Łodzi. Może dlatego, że była za blisko domu, a zawód kojarzył mi się z wędrowaniem. Jeszcze w szkole teatralnej, będąc studentem IV roku, zagrałem kilka głównych ról filmowych, przez półtora roku po jej ukończeniu grałem w łódzkim teatrze duże role. Wydawało mi się,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta