Ławnicy – niechciani społeczni sędziowie
Czy ławnicy to tylko sądowy relikt, czy ważna instytucja społeczeństwa obywatelskiego? Jak sprawić, by współpraca z nimi była dla sędziego wsparciem, a nie stratą czasu? – rozmawiamy o tym z sędzią markiem celejem, dyrektorem w Biurze Krajowej Rady Sądownictwa
Napisał pan niedawno, że polskie sądownictwo z ławnikami jest lepszym rozwiązaniem dla wymiaru sprawiedliwości niż anglosaska ława przysięgłych. To raczej nietypowy pogląd wśród sędziów?
Marek Celej: Może i nietypowy, ale podtrzymuję go. Przekonał mnie do niego amerykański sędzia, profesor prawa, który wizytował warszawski Sąd Okręgowy i obserwował proces karny z udziałem ławników. Ocenił, że wielką korzyścią dla sędziego i dla rozstrzyganej przez niego sprawy jest możliwość dyskutowania z ławnikami o winie i karze. Sędzia anglosaski może jedynie pouczać ławę o zebranych dowodach i nie ma żadnego wpływu na jej werdykt o winie oskarżonego. Ława z kolei nie ma nic do powiedzenia w sprawie wysokości kary. Profesor ostudził wtedy (a było to kilkanaście lat temu) naszą krytykę instytucji ławnika i stwierdził, że on takiej możliwości współpracy z ławnikami i uzyskania ich wsparcia może tylko pozazdrościć.
Czy sędziom takie wsparcie jest w ogóle potrzebne?
Uważam, że tak. Tylko inaczej trzeba by je zorganizować. Przede wszystkim błędem było moim zdaniem wycofanie ławników z sądów rejonowych, bo to głównie tam potrzebne jest ich doświadczenie życiowe i wsparcie dla młodych sędziów. Do sądów rejonowych przychodzą młodzi ludzie – od 29. roku życia – i orzekają często w bardzo trudnych sprawach, czasem dotyczących realiów,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta