Zawłaszczony Marzec
Kult, jakim otoczono Adama Michnika i jego środowisko, sprawił, że zapomniano o kilkudziesięciu tysiącach innych uczestników wypadków marcowych 1968 roku – pisze publicysta
Bardzo się u nas ostatnio rozpanoszyło plemię pogłębiaczy. Idziesz sobie, człowieku, patrzysz: kałuża, a oni tak nakręcą, tak podłubią i tak pogłębią, że okazuje się – studnia. No i wielu słabszych na umyśle i zalęknionych, aby ich nie wzięto za prostaków intelektualnych i prymitywów, wpada w tę studnię. Bez ratunku.
Dzieje Marca ’68 to w wiodącym nurcie polskiej historiografii, a zwłaszcza publicystyki politycznej, historia rozterek ideowych gromady młodych ludzi znanych z nazwiska i fotografii pamiątkowych. Dziesięciu, może 15 osób, które zauważywszy sprzeczność między tym, co słychać, a tym, co widać, zaczęły się domagać, by w komunistycznym filmie, tak jak w hollywoodzkim, nastąpiła jedność dźwięku i obrazu. Gdy czyta się tak wszystkie tegoroczne okazjonalne teksty o Marcu ’68, rzuca się w oczy, że nawet spośród tego twardego jądra (z któregośmy ponoć wszyscy, i „Solidarność”, i w końcu III Rzeczpospolita) nie każdy jest jednakowo fundamentalny dla losów Polski. Józef Dajczgewand nie może więc liczyć nawet na ułamek zainteresowania przynależnego Adamowi Michnikowi.
Są to może sprawy ważne,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta