Junta nie myśli o obywatelach
W mieście szepce się, że po przejściu cyklonu przed główny szpital w Rangunie zwieziono setki trupów. Mimo wielkiej tragedii, która dotknęła kraj, junta nie odwołała sobotniego referendum konstytucyjnego
Nad ranem, kiedy na Strand Road w Rangunie cyklon wydawał się jeszcze przybierać na sile, młody mężczyzna, nie zważając na fruwające w powietrzu kawałki blachy i odłamki szkła, zgięty w pół biegł środkiem ulicy. Przystanął nad powalonym właśnie drzewem mangowym, zza pazuchy wyciągnął szmacianą torbę i, ryzykując głową, zbierał z asfaltu owoce mango.
– Nie mogłem pozwolić, by ktoś mnie uprzedził – tłumaczył potem zadowolony ze zdobyczy.
Tropikalny cyklon, najpotężniejszy od dziesięcioleci, uderzył w południową Birmę w piątek późną nocą. W Rangunie, największym mieście kraju, wichura zrywała dachy domów, wysadzała szyby w oknach, wyrywała z korzeniami kilkudziesięcioletnie drzewa. Padły słupy linii elektrycznych, których naprawa może zająć miesiące.
– Kilkadziesiąt godzin wcześniej radio ostrzegało o zbliżającym się śmiertelnym niebezpieczeństwie, wciąż przekładając porę nadejścia cyklonu. W końcu uznałem, że nic mi nie grozi
– mówi Myint, ranguński rikszarz. Następnego dnia swoją rikszę, jedyne narzędzie pracy, odnalazł zmiażdżoną w konarach powalonego drzewa. – Nie wiem, jak wykarmię żonę i piątkę dzieci – mówi.
Wrony bez gniazd
Ulewa zalała wodociągi. Z kranów kapie brudna, nienadająca się do picia woda. Trzeciego dnia po przejściu cyklonu w mieście pojawiły się beczkowozy z wodą pitną. Wśród kłótni i sprzeczek...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta