Bez apokalipsy
W powieści Wildsteina nikt nie ma odwagi, by zerwać kurtynę i spojrzeć za kulisy historii. Bohaterowie są nie tylko zmęczeni, ale i przestraszeni
Powieści powinno się czytać od początku, zwłaszcza gdy – jak „Dolina Nicości” Bronisława Wildsteina – opowiadają fabułę do pewnego stopnia sensacyjną, z tajemniczymi zabójstwami, agentami tajnych służb, aferami gospodarczymi, dziennikarskim śledztwem itd. Ale gdybym miał wybrać najlepszy, a zarazem najważniejszy fragment „Doliny Nicości”, odesłałbym czytelnika do rozdziału 16., czyli do końcowej części książki.
Jest jesień. Rok? Nie wiemy dokładnie, ale na pewno przeszłość całkiem niedawna i jakby niedokonana. Jeden z głównych bohaterów powieści, znany w całym kraju dziennikarz Jan Return, otrzymuje w czasie rozmowy ze swoim szefem z dziennika „Słowo” telefon. Powiesił się Daniel Struna, jego przyjaciel z młodości, błyskotliwy przywódca grupki studentów z Uniwersytetu Jagiellońskiego buntujących się w latach 70. przeciwko komunistom. Uwięziony pod fałszywymi kryminalnymi zarzutami, stał się wrakiem człowieka: zaprzestał działań w opozycji, popadł w alkoholizm. Przed śmiercią przesłał Returnowi swoje wiersze.
Dziennikarz przybywa na pogrzeb i zaczyna wspominać przeszłość: jak zaprzyjaźnił się z Danielem, jak zaangażował się w politykę, jak został zatrzymany przez SB i zgodził się na współpracę, a potem – racjonalizując swoją zdradę („w naturze dominuje siła”, „tak naprawdę to on walczył z komunizmem”) – podsunął bezpiece pomysł uwięzienia Struny i zaczął robić karierę...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta