Stówą z górki
Kiedy w 1973 roku pojawił się nad Wisłą, na początku złożony z włoskich części, zawładnął polskim sercami. Kosztował 69 tys. złotych (średnie zarobki wynosiły ok. 3,5 tys.). Mowa o maluchu, zwanym też małym fiatem, fiacikiem lub oficjalnie fiatem 126 p.
Przez wiele lat był najczęściej spotykanym samochodem na polskich drogach, symbolem socjalistycznego dobrobytu na kredyt w czasach gierkowskich. „Telewizor, meble, mały fiat – oto marzeń szczyt” – śpiewał zespół Perfect w piosence „Nie płacz, Ewka”. Auto sprzedawano na talony, książeczki samochodowe i przedpłaty. Losowano, dawano w uznaniu zasług, załatwiano po znajomości.
Powstawały najróżniejsze odmiany fiata 126, w tym wersja kombi, terenowa, a nawet cabrio.
W malutkim miejskim autku potrafiła pojechać na wakacje do Bułgarii czteroosobowa rodzina z bagażami. Fiacik z górki wyciągał nawet 105 km/h.– Dla większości kierowców był to pierwszy samochód. Miał charakterystyczny dźwięk silnika i całkiem mało palił – tłumaczy fenomen malucha Karol Serwański, organizator Zlotu Miłośników Fiata 126p (22 – 24 sierpnia w Poznaniu).
We Włoszech malucha produkowano przez osiem, w Polsce przez 27 lat, do 2000 roku.