Wszyscy muszą być kibicami
Można być patriotą i nie lubić futbolu, a można być zaprzańcem narodowym i dostawać ekstazy na meczach– pisze politolog z Uniwersytetu Śląskiego
To, co od 7 czerwca dzieje się z naszą debatą publiczną, prowadzi do niewesołej konstatacji, że nigdy nie jest za późno, żeby stać się zdziecinniałym lumpeninteligentem. Najbardziej dojmującym uczuciem jest to, że kraj został zaludniony przez komentatorów przy każdej okazji nawiązujących do mistrzostw Europy w piłce kopanej. Poważni, wydawać by się mogło, ludzie deklarują publicznie swoje ogromne przywiązanie do pytania, która drużyna okaże się bardziej wybiegana, jaki zawodnik zdobędzie najwięcej bramek, a kto się skompromituje. I owe dyskusje prowadzone są przez wszystkich, bez względu na znajomość tematu i fachowość w tej materii. Wprost przeciwnie, im ktoś jest na co dzień mniej kojarzony ze sportem, tym wnikliwiej jest przepytywany przez redaktorów na okoliczność niesprawiedliwego karnego, niesłusznej czerwonej kartki lub spalonego.
Żaden polityk nie może zadeklarować, że futbol nic go nie obchodzi
W najgorszej sytuacji są biedni politycy. Żaden z nich nie może zadeklarować, że zamiast oglądać zmagania 22 zawodników i trzech sędziów, zagłębił się w lekturę Tukidydesa czy Platona. Pomijając fakt, że niewielu z nich to czyni w istocie, nawet gdyby znalazł się jakiś Jan Rokita, nie mógłby się przyznać do tego typu zabaw intelektualnych. Jeśli bowiem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta