Dzień bez samochodu, a ulice zakorkowane
Obchodzony w Polsce od 10 lat Dzień bez Samochodu nie zmienił naszych przyzwyczajeń. Okazał się jedynie szansą dla niektórych samorządowców, by pokazać swoje ekologiczne oblicze.
Tłok na polskich ulicach był wczoraj taki sam jak zawsze. Opustoszały jedynie niektóre parkingi przed magistratami: prezydenci miast zaapelowali do swoich podwładnych o przyjazd do pracy tramwajem lub rowerem. Szefom nie wypadało odmówić. W Łodzi dzięki karności urzędników dobry dzień mieli rikszarze dowożący ich do magistratu.
Urzędnicy, którzy przyjechali do pracy samochodami, tłumaczyli się niezbyt poważnie. – Kolano mnie boli – powiedział wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski, wysiadając ze służbowego pojazdu. – Jakiś czas temu przeszedłem operację. Nie mogę jeździć komunikacją miejską. Prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz jechała do ratusza z obrzeży miasta autobusem, przesiadając się dwukrotnie.
Jednak większość Polaków we wczorajszy deszczowy dzień wybrała się do pracy samochodem. Na zdjęciu korek w centrum stolicy.
Więcej w "Życiu Warszawy"