Zwyczajne szaleństwo
Klątwa Atletico trwa. W derby Madrytu było jak zawsze: dziwne bramki, błędy sędziego, a na końcu zwycięstwo Realu
To już 14. z rzędu derby, które Real kończy niezwyciężony, i kolejny rozdział niekończącej się historii cierpień Atletico. „Marca” napisała po sobotnim meczu, że to jest dziedziczna klątwa.
Piłkarze się w Atletico zmieniają, a problem pozostaje. Przegrać z Realem tak po prostu to dla tej drużyny zbyt banalne. Ona musi to zrobić tak, żeby bolało przez całe tygodnie. Na przykład stracić bramkę już w pierwszej minucie, wyrównać w 90., i w szóstej minucie doliczonego czasu spowodować rzut karny, z którego rywal strzeli zwycięskiego gola.
Tak było w sobotę. Ruud van Nistelrooy po 30 sekundach meczu strzelił zza pola karnego, zaskakując bramkarza, po 30 minutach Atletico grało już w dziesiątkę, bo czerwoną kartkę dostał Perea. Niedługo później z boiska wyleciał również van Nistelrooy. Decyzja sędziego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta