Król Cristiano Ronaldo, czyli pochwała egoizmu
Jest wielki również dlatego, że swoją słabość potrafił obrócić w siłę. Nienawidzi oddawać piłki, więc nauczył się robić z nią takie rzeczy, by nikt nie śmiał mieć o to do niego pretensji
Od początku było wiadomo, że na okładce „France Football” w pierwszy wtorek grudnia znajdzie się ktoś z nich dwóch. Mistrzostwa Europy były piękne, ale trwały za krótko, by Iker Casillas czy Fernando Torres mogli się naprawdę liczyć w walce o Złotą Piłkę.
Na to szanse mieli tylko Cristiano Ronaldo i Leo Messi, dwaj najwspanialsi z młodego pokolenia. Koła zamachowe kampanii reklamowych wielkich firm, najważniejsi sportowcy swoich krajów, wychowankowie piłkarskich internatów z Lizbony i Barcelony. Zupełnie różni na boisku i poza nim, a jednak w pewnym sensie ulepieni z tej samej gliny.
Zrób to sam
Trudno powiedzieć, gdzie właściwie grają. W pomocy, w ataku, gdzieś pomiędzy, na pozycji, do której pasują tylko oni? Są z lewej strony, z prawej, w środku, wszędzie tam, gdzie ich prowadzi instynkt. Messiemu intuicja podpowiada, by szukał kolegów z drużyny, Ronaldo słyszy: zrób to sam. Messi, mając piłkę, wybiera najkrótszą drogę między rywalami, jak dobrze kierowany pocisk.
Ronaldo tę drogę sobie toruje: dryblingami, przekładankami, nagłym przyspieszeniem. Magazyn „Champions” napisał o nim, że jest tym dla zwodów, kim Picasso był dla kubizmu. Z piłką przy nodze biega najszybciej w Premiership. Wysoki, umięśniony, nie boi się zderzeń z rywalami. Strzela właściwie każdą częścią ciała i z każdego miejsca w polu karnym i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta