Wampir przestał straszyć
Od piątku na ekranach „Zmierzch”. Najbardziej fascynujący bohater filmów grozy stracił osobowość. W ekranizacji pierwszej z czterech części bestsellera Stephenie Meyer jest grzecznym nastolatkiem. Kino oswoiło krwiopijcę i zamieniło w chłopaka z boysbandu
Przy nim każda dziewczyna może czuć się bezpiecznie. Otoczy ją silnym ramieniem, ochroni przed złem i będzie kochał platonicznie, by nie pokąsać wybranki w miłosnym uniesieniu.
Taki jest Edward Cullen ze „Zmierzchu”. Ucieleśnienie marzeń nastolatek o przystojniaku z sąsiedztwa. Zanim wampiry upodobniły się do lalusiów z boysbandowych kapel, przeszły długą drogę. Były potworami wzbudzającymi grozę, drapieżnikami zmagającymi się z własną naturą.
Odrażająca bestia
Na wyobraźnię filmowców wpłynęła przede wszystkim powieść „Drakula” Brama Stokera (1897). W 1922 roku zainspirował się nią Friedrich Wilhelm Murnau, realizując „Nosferatu – symfonię grozy”. Stworzony przez niego graf Orlock, który terroryzował senne niemieckie miasteczko Wisburg, nie przypominał jednak wymyślonego przez Stokera hrabiego z Transylwanii.
Był bestią z ludowych podań i legend, a nie makiawelicznym arystokratą. Łysy jak kolano, o szpiczastych uszach i szponiastych dłoniach wywoływał odrazę i lęk. Nienasycone monstrum uosabiało wyobrażenia o zarazie, śmierci. Później w dziele Murnaua dostrzeżono również zapowiedź nadciągającego zła w postaci nazizmu.
Wokół filmu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta