Komu przyda się rewolucja
Dotychczasowa ekonomia nie potrafiła dobrze wyjaśniać rzeczywistych zjawisk gospodarczych – pisał niedawno w „Rz” prof. Zbigniew Hockuba. Warto podjąć polemikę z częścią jego tez – pisze dziekan Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego prof. Tomasz Żylicz
Tuż przed Bożym Narodzeniem 2008 r. „Rzeczpospolita” opublikowała artykuł profesora Zbigniewa Hockuby pt. „Dzisiejszy kryzys a ekonomia”. Tekst ukazał się w okresie przedświątecznym, co sprawiło, że wielu potencjalnych czytelników mogło być zabieganych i zaabsorbowanych czymś innym. Jednak przedmiot artykułu na pewno spowoduje, że publikacja nie przejdzie bez echa. Tym bardziej warto podjąć polemikę z częścią jej tez, które tylko pozornie są słuszne.
Profesor Hockuba trafnie upatruje przyczyn kryzysu w chciwości, ale również we wdrożeniu instrumentów finansowych, których przeciętny uczestnik rynku nie rozumie. Oderwanie się sfery realnej od finansowej jest stare jak pieniądz, który jednak znakomicie ułatwia wymianę. Wystarczy pomyśleć, co by było, gdyby do wymiany dochodziło tylko wtedy, gdy nabywca dysponuje towarem, który akurat jest niezbędny sprzedawcy: szewc kupuje od piekarza kilka bochenków chleba, płacąc mu parą sandałów; ale aby sprzedać buty zimowe, musi znaleźć kogoś, kto mu za nie zapłaci czymś potrzebnym – na przykład stolikiem pod telewizor.
Handel obietnicami
Ale pieniądz jest instrumentem niebezpiecznym. Posługujemy się pieniądzem papierowym, którego wartość jest oparta na zaufaniu do uczciwości i profesjonalizmu emitenta. W ostatnich czasach zaczęto się też posługiwać „instrumentami pochodnymi”, czyli obietnicami...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta