Izrael – chłopiec do bicia
Agnieszka Kołakowska - Dla zachodniego establishmentu do przyjęcia jest wyłącznie brak reakcji Izraela na agresję Hamasu, cierpliwe i spokojne znoszenie ataków na swoich obywateli, na swoje miasta i wsie – pisze publicystka
Parę dni temu wróciłam z Izraela, gdzie znów mamy „sytuację”. Przedtem też była sytuacja, ale skoro była tylko jednostronna – Palestyńczycy atakowali miasta izraelskie – nikt nie zwracał na nią uwagi. Dopiero gdy Izrael – po ośmiu latach – zareagował, zaczęto mówić o „wojnie”. Wojna przecież musi być obustronna, inaczej nie jest wojną. Tak więc wojny wybuchają między Izraelem a innymi państwami, tylko gdy Izrael odpowiada na ataki.
A zatem – tak na ogół się rozumuje – to Izrael wywołuje wojny. Inaczej mówiąc, Izrael zawsze jest atakującym. Co ma pokazać, że wszystkiemu jest winna, jak zawsze, izraelska „agresja”. I tak oto kończymy tam, gdzie chcemy, to znaczy na przesłance, od której zaczęliśmy. Proste jak drut, jasne jak słońce. Elementami błędnego koła, jakie zawiera ta logika, nie będziemy się przejmować.
Przewidywalne potępienie
Rozumowanie to jest powielane przez międzynarodową prasę. Ze zdumieniem przeglądałam w Internecie tytuły: „Świat protestuje przeciw agresji Izraela”; „Izraelska agresja”; „Niewspółmierna reakcja”. Moje zdumienie nie wynikało z naiwności: spodziewam się tego rodzaju tytułów w gazetach zachodnich, takich jak londyński „Guardian” albo „Independent” – gazetach lewicowego establishmentu, dla którego potępianie Izraela przy każdej okazji i we wszelkich okolicznościach jest obowiązkowe, niezależnie od...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta