Tusk gra rolę Indiany Jonesa
Premier jest bohaterem, któremu wiele rzeczy nie wychodzi, ale też przeciw niemu sprzysięgły się straszne moce – specjalista od marketingu politycznego Eryk Mistewicz wyjaśnia, jak PO zdobywa sympatię wyborców
Rz: Czy polskie życie polityczne przypomina western, w którym czarny charakter walczy z dobrym kowbojem?
Eryk Mistewicz: Nie, to już nie ten gatunek filmowy. Western zaproponował Jarosław Kaczyński, usadził nas w fotelach, ale nie zapanował nad regułami gatunku. Rewolwerowiec, który walczy ze złem całego świata, robi porządek, okazał słabość, dał się ograć. Kaczyński nie podołał roli, w której sam się obsadził.
W jaki sposób Jarosław Kaczyński sprzeniewierzył się temu gatunkowi?
Jeśli ktoś wyśmiewa rewolwerowca, wykrzykując, że jest „chodzącym obciachem”, to prawdziwy bohater, ten, któremu kibicujemy, wyjmuje pistolet i strzela. Do tego go wynajęliśmy. A premier Kaczyński pozwolił, aby grupa młodziaków wyprowadziła go z równowagi.
Wraca pan do wydarzeń sprzed ponad roku i debaty telewizyjnej Kaczyński – Tusk?
Tak. Sztabowcy PiS zgodzili się na grupę młodziaków rozpraszających uwagę Kaczyńskiego i to był koniec. Takie debaty wygrywa się, zanim się rozpoczną. Chwytów przybywa z kampanii na kampanię. Przed debatą Sarkozy – Royal kłócono się kilka godzin nawet o temperaturę w studio.
I na czym stanęło?
Na równo 23,6 st. Celsjusza. Sztabowcy Sarkozy’ego chcieli, by było zimno, bo on lubi walczyć „na lodowcu”, ludzie Royal walczyli o warunki cieplarniane.
Jak to się ma...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta