Bazar konsyliarski
Wszystko, co się u nas dzieje, jakoś się rozłazi w rękach, przecieka przez palce i spływa do rynsztoka. Nigdy nic z niczego nie wynika. Żyjemy tak, jakby każdego dnia wszystko zaczynało się od początku – pisze felietonista
Doznałem iluminacji i w największym skrócie objawił mi się nagle – takie są korzyści ze spożywania używek legalnych, bo obłożonych akcyzą – obraz rzeczywistości, w jakiej wszyscy żyjemy.
Sala szpitalna, na środku łóżko, pod łóżkiem kaczka, a na łóżku pacjent. Polska cierpiąca, schorowana, raz z twarzą aparatu sprawiedliwości i ścigania, drugi raz budżetu, wyciągająca ręce po wózek, aby się przejechać dla zdrowia autostradą, blada i jakaś taka niewyraźna. Nad nią unoszą się, zderzając w powietrzu, bakcyle i miazmaty, upasione jak chrząszcze.
A dookoła tłok. Tłumy. Białe fartuchy, czarne garnitury i czerwone ręce. Spocone twarze i spienione usta. Odbywa się nieustające konsylium w poszukiwaniu najlepszej, bo skutecznej kuracji. Wszyscy mówią naraz, usiłując się przekrzyczeć, ale nikt nikogo nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta