Nowa twarz przywraca do życia
Po operacji pacjentka może oddychać przez własny nos, pić kawę własnymi ustami. Bez strachu wychodzi na ulicę – mówi prof. Maria Siemionow, autorka pionierskiego przeszczepu twarzy, w rozmowie z Aleksandrą Stanisławską
RZ: Dlaczego akurat przeszczep twarzy? Przedtem zajmowała się pani łatwiejszą i bezpieczniejszą chirurgią ręki.
prof. Maria Siemionow: Nie ma łatwych procedur chirurgicznych. Można umrzeć nawet po źle przeprowadzonym wyrwaniu zęba. Rzeczywiście, przeszczep twarzy to bardzo skomplikowany zabieg, w dużej mierze opierający się na mikrochirurgii. Ale z tą akurat dziedziną miałam do czynienia przez wiele lat, kiedy pracowałam jako chirurg ręki.
Kontaktując się z dziećmi, które miały poparzone ręce, zauważyłam, że większość z nich miała również uszkodzone twarze – człowiek, chcąc się ochronić, odruchowo osłania twarz rękoma. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że można zrobić coś więcej dla tych małych pacjentów – nie tylko usprawnić im ręce, ale i przywrócić twarze.
A więc o zmianie specjalizacji zadecydowało współczucie?
Chodzi raczej o humanitarne niesienie pomocy innym. Danie im możliwości powrotu do dawnego życia.
Pod koniec zeszłego roku przeszczepiła pani 80 proc. powierzchni twarzy pacjentce w Cleveland Clinic. Czy to pomogło jej rozpoznać w lustrze siebie sprzed wypadku?
Pacjentka akceptuje siebie taką, jaka jest w tej chwili. Nie może siebie zobaczyć, w sensie dosłownym, bo ma uszkodzony wzrok po wypadku. Jednak myjąc twarz, czuje, że ma usta i nos, a poprzednio wyczuwała w tych miejscach otwory.
To...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta