Tadoussac
Mariusz Wilk, Dziennik północny
7 sierpnia
Czy może być coś bardziej rzeźwiącego niż widok krągłych wzgórz o kształcie kobiecych piersi (...tak można przetłumaczyć „tadoussac” z języka Innu), oblizywanych bladymi promieniami wschodzącego słońca? Moi towarzysze drogi jeszcze śpią. Mam nad nimi przewagę wschodniego czasu! Wszak na co dzień żyję o parę godzin wcześniej i dlatego od dawna jestem na baczności, kiedy oni ze szczotką do zębów szukają kranu z wodą.
Wykorzystując poranną samotność, raz jeszcze przeglądam notatki z wczorajszego dnia. Jawnie z nich wynika, że rezerwatu i tak nie zobaczyliśmy. Kemping, muzeum i sklep z pamiątkami, a po drodze Łukasz pstryknął jakiś totem. Przemknęliśmy przez Mashteuiatsh jako zwidy w fordzie. Turyści, psiakość.
Z drogi powrotnej przez Roberval do Chicoutimi w notesie zachował się wyłącznie szkic landszaftu, szpikowany krzyżami niczym cmentarz przydrożny, na którym ludzie na ławkach pod domami przypominali własne nagrobki. Potem niezwykła uroda doliny Saguenay wytrąciła mi ołówek z ręki. Zdążyłem zapisać tylko myśl starego Laozi na marginesie, że „duch doliny nigdy nie umiera”. Bo duchem doliny jest pustka, nie sacrum.
White także zaniemówił z wrażenia. Drogę z Chicoutimi do Sept-Iles robił autobusem, połykając milę za milą w niebieskich blaskach październikowego popołudnia. Notował jedynie nazwy mijanych miejscowości, jak gdyby litanię do geografii...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta