Tylko Bóg mnie osądzi
Rozmowa z Arturem Borucem, bramkarzem piłkarskiej reprezentacji Polski i Celticu Glasgow o tym, jak życie prywatne wpływa na formę sportowca
Gdy Leo Beenhakker powiedział kiedyś, że nie rozumie pana zachowania, podobno odpowiedział mu pan krótko: „Ja sam siebie też nie rozumiem”. Rzeczywiście?
Artur Boruc: Często tak bywa.
Jestem impulsywny, działam pod wpływem emocji, co czasami jest niedobre, czasami nawet zgubne, ale mimo wszystko chyba fajne. Staram się jednak niczego w życiu nie żałować i jestem w tym bardzo konsekwentny.
Rok temu wracał pan z mistrzostw Europy jako jedyny bohater reprezentacji Polski. Później jednak było gorzej, poważne wpadki zdarzały się i w klubie, i w meczach eliminacyjnych mistrzostw świata.
Limit pecha w kadrze już wyczerpałem po wszystkie czasy. Ostatni rok pokazuje jednak, jak szybko życie piłkarza może się zmienić. Ale nie powiem o sobie, że jestem w kiepskiej formie. W zakończonym sezonie popełniłem pięć poważnych błędów, mniej więcej tyle samo co w poprzednich, ale wtedy nikt nie wytykał mi błędów i nie rozdmuchiwał jakiejś jednej nieudanej interwencji.
Ale stał się pan celebrytą, jest pan bohaterem gazet poświęconych plotkom o gwiazdach. To dużo zmienia...
Gonimy Europę w żądzy sensacji, ale czasami mam tego dość. Ostatnio byłem na weselu siostry, na którym to ona oczywiście miała być jedyną gwiazdą, a na drugi dzień bulwarówki pisały o tym, jak pojechałem do szpitala z kimś, kto skręcił kostkę. Nie podoba mi się to, że...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta