Wytrych pojednania
Pragnienie rozwiązania konfliktów nie powinno stanowić alibi dla braku realizmu politycznego ani dla naiwności w rozumieniu mentalności władzy rosyjskiej i władzy w ogóle – pisze filozof społeczny
Wobec smoleńskich gestów solidarności myśl o nadarzającej się możliwości polsko-rosyjskiego pojednania stała się ostatnio jednym z najbardziej absorbujących media tematów. Oto bracia Słowianie, rozdzieleni wielowiekową waśnią, stoją przed historyczną szansą zburzenia dzielącego ich muru. Podekscytowanie udzieliło się wielu autorom.
Głos zabrali również przedstawiciele młodego pokolenia polskich filozofów i teologów. W tekście „Droga do pojednania” Sebastian Duda i Jarosław Makowski przedstawili przenikliwą koncepcję pojednania i – jak przystało na poważnych myślicieli – wskazali na fakt, który umknął wielu komentatorom, że sprawa ta leży właściwie wyłącznie w naszych rękach, a konkretnie – w rękach episkopatu Polski.
Dlatego też zaproponowali, czy też może zwrócili uwagę episkopatowi na tę szansę, domagając się bardziej konkretnych kroków. Choć docenili subtelność wypowiedzi kardynała Dziwisza, to w podsumowaniu uznali ją za niewystarczającą. Ich zdaniem episkopat powinien zdobyć się na bardziej profetyczny gest, który upragnione pojednanie uczyniłby faktem. Konkretnie: powinien zaprosić patriarchę Moskwy i biskupów prawosławnych 26 sierpnia 2010 r. do Częstochowy, by ci przed ikoną Jasnogórskiej Pani odprawili liturgię św. Jana Chryzostoma.
Nie wiem, czy episkopat zauważy tę skromną, ale za to szczegółową propozycję...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta