Kosztowne pożegnania prezesów
Wypłacanie gigantycznych odpraw odchodzącym szefom firm jest praktykowane na całym świecie. Największe „złote spadochrony” dostają Amerykanie
„Złote spadochrony” czy wręcz „platynowe helikoptery” – tak określane są wielomilionowe odprawy wypłacane zwyczajowo prezesom wielkich światowych korporacji. W warunkach polskich te kwoty, choć szokują w zestawieniu z zarobkami Kowalskiego, to jednak są drastycznie mniejsze.
Najczęściej gigantyczna odprawa trafia w ręce odchodzącego prezesa, gdy następuje fuzja firm. Równie często, kiedy dochodzi do różnic zdań w zarządzie co do strategii firmy.
Tak było ostatnio we włoskim banku UniCredit, głównym inwestorze w Banku Pekao, kiedy prezes Alessandro Profumo nie poinformował reszty zarządu, że libijscy udziałowcy chcą zwiększyć swój pakiet. Musiał odejść – ale z czekiem na 38 mln euro. Dodatkowo bank przelał jeszcze 2 mln euro na konto fundacji charytatywnej. Roczna pensja Profumo przed odejściem wynosiła 4,7 mln euro.
Drogie porażki
Dla niektórych, jak chociażby w głośnym przypadku prezesa brytyjskiego koncernu naftowego BP, Tony’ego Haywarda, „złoty spadochron” wart 17 mln dol. jest ewidentnie nagrodą za porażkę. Tym bardziej że tuż przed jego odejściem BP ogłosiło stratę za II kwartał w wysokości 17 mld dol. wobec zysku 4,4 mld dol. rok temu.
Tak samo jest w sytuacji Olli Pekka Kalasvuo, prezesa fińskiej Nokii, który po paśmie niepowodzeń ostatecznie odszedł z firmy na początku września. Za kilka lat prezesowania otrzymał 6 mln dol. ...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta