Jak brat z bratem
Ed Miliband wykoleił najlepiej zapowiadającą się karierę polityczną ostatnich lat w Wielkiej Brytanii. Teraz musi się wznieść na wyżyny, jeśli chce zagrozić torysom
Od czasów Kaina i Abla młodsi bracia mają gorzej. Zwłaszcza jeśli są zdolniejsi i cieszą się większym uznaniem otoczenia, np. Pana Boga. Wtedy starsi bracia toną w goryczy, czasem też zatracają się w swojej porywczości, jak Kain właśnie. Ale młodsi też bywają okrutni. Fredo Corleone nie umiał wybaczyć młodszemu Michaelowi, że to jego ojciec wybrał na głowę rodu. W proteście zdradził. Michael stanął wobec tragicznego wyboru między miłością braterską a szerzej pojętą troską o przyszłość rodziny. Po heroicznej walce wewnętrznej podjął decyzję: Fredo ląduje na dnie jeziora z kulką w głowie.
To są dramatyczne wybory, które w idealnym świecie miały zostać oszczędzone braciom Edowi i Davidowi Milibandom. W idealnym świecie David powinien był wygrać w ubiegłą sobotę wybory nowego lidera Partii Pracy, a pokonany Ed miał oddać hołd starszemu bratu i negocjować dla siebie miejsce w nowym gabinecie cieni. Jednak świat nie jest idealny: wybory różnicą 1 proc. głosów wygrał młodszy brat i mleko się rozlało. „Co ja mu takiego zrobiłem?” – miał pytać w kuluarach konferencji Partii Pracy w Manchesterze nowy lider laburzystów.
Ale to jest pytanie retoryczne. 40-letni Ed Miliband wykoleił najlepiej zapowiadającą się karierę polityczną ostatnich lat w Wielkiej Brytanii. To przecież jego starszy o pięć lat brat David był cudownym dzieckiem nowej Labour, pupilkiem Tony’ego Blaira, szefem brytyjskiej dyplomacji...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta