Odlot Cockera na scenie
Tej płyty mogło nie być. Wokalista wybrał życie na wsi. Ale nie wytrzymał bez muzyki i nagrał album „Hard Knocks”
– Moje ostatnie tournée odbyło się dwa lata temu – mówi „Rz” przed premierą nowej płyty. – Powiedziałem sobie wtedy, że jestem już za stary na muzykowanie. Postanowiłem skończyć z graniem. Szwendałem się bez powodu. Grillowałem pomidory. I zrozumiałem, że muszę od czasu do czasu wskoczyć w moje rockandrollowe buty. Nie chcę, ale muszę.
Najnowszy album, który uświetni 50-lecie wokalisty na estradzie, jest wyjątkowy, bo nie ma w nim żadnej nowej interpretacji evergreenu, z czego słynie. Lansuje siebie. W „Get on” śpiewa: „Zagraj mi trochę Joe Cockera”. I opowiada o sobie.
– Tytułową piosenkę „Hard Knocks” podarował mi facet z Nowego Orleanu. Jest o młodym chłopaku, który uczy się życia na ulicy. Mam podobne doświadczenia. W szkole mi nie wychodziło, więc śpiewałem w pubach. W końcu uświadomiłem sobie, że moim losem jest muzyka.
Lepszy od Ringo
W 1969 r. wraz z Jimim Hendriksem i Carlosem Santaną stał się symbolem festiwalu w Woodstock.
– Miałem wtedy 23 lata – mówił „Rz”. –...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta