Zagończycy, czyli kto harcuje w polityce
Janusz Palikot – główny polski lisowczyk – porzuca swojego hetmana. Chce zostać generałem, choćby brygady
maŁgorzata SubotiĆ
Zagończycy. Tak są nazywani w środowisku dziennikarsko-politycznym. Zagrzewają. Porannymi wywiadami narzucają to, o czym przez cały dzień będą mówić media. Są do nich najchętniej zapraszanymi politykami. Wiadomo, że w trakcie takiej rozmowy mocno zaiskrzy. Pójdą w górę słupki oglądalności i wskaźniki cytowań.
Zagończycy zyskują publiczną rozpoznawalność i pochwały od partyjnego wodza. Świetnie wpisują się w konfrontacyjny styl uprawiania polityki, jaki prowadzą główne ugrupowania. Budzą emocje.
Najlapidarniej cel, który im przyświeca, określa Sławomir Nitras z PO: – Zaistnieć w mediach i jednocześnie przypodobać się szefowi.
„Janusz, idź i mów”
Scenka z początku tej kadencji Sejmu. Jak opowiadają informatorzy „Rz”, do Janusza Palikota siedzącego w poselskiej ławie podchodzi Grzegorz Schetyna (dziś marszałek Sejmu) i zagrzewa go do harcowania.
– Janusz, pójdź do mediów i coś powiedz, żeby zajęły się tym przez jakiś czas – miał polecić. Zapewne chciał przykryć medialnie jakieś niewygodne dla PO wydarzenie.
– Oni już niespecjalnie chcą mnie słuchać, byłem wczoraj w radiu i nikt nie podjął tego, co tam powiedziałem – tłumaczy Palikot. Akurat wtedy dziennikarze chwilowo się Palikotem znudzili, ale później takich kłopotów już nie miał.
Palikot stał...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta