NATO w połowie drogi
Piotr Semka - Nowa strategia sojuszu północnoatlantyckiego jest zgodna z polskimi oczekiwaniami – głosi Bronisław Komorowski. No cóż, może dlatego, że nasze oczekiwania nie były zbyt duże – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
Co łączy prezydenta Bronisława Komorowskiego, sekretarza generalnego NATO Andersa Fogha Rasmussena i prezydenta Baracka Obamę? To, że wszyscy oni już po paru godzinach szczytu NATO w Lizbonie uznali spotkanie za bezprzykładny sukces i zaczęli głosić, że nowa strategia sojuszu zwiększyła bezpieczeństwo wszystkich jego członków.
I trudno się dziwić. Cała trójka potrzebuje sukcesów, choć każdy z innych powodów. Rasmussenowi zależało na sukcesie, który zwieńczyłby pierwszy rok jego urzędowania na stanowisku szefa politycznego NATO. Obama, który walczy jak lew o ratyfikację w Kongresie układu New START, musiał pokazać, że sojusz wciąż jest silny, a z Kremlem można się dogadać. Komorowski z kolei ogłosił sukces, bo w kwestii bezpieczeństwa Polski zmaga się z wyjątkowo ostrą krytyką Jarosława Kaczyńskiego.
Gdy jednak spróbujemy odcedzić polityczny teatr od praktycznych korzyści, to się okaże, że lizbońskie spotkanie miało wprawdzie swoje plusy, ale też nie zmieniło pewnych tendencji, które mogą nas niepokoić.
Plusy i minusy
Polska należy do krajów NATO graniczących z Rosją, więc wyczulenie na kwestie bezpieczeństwa winno być w nas silniejsze niż na przykład u Holendrów, których kraj leży daleko na Zachodzie, czy u posiadających własną broń atomową Brytyjczyków i Francuzów.
Dobrze więc, że w nowej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta