Marzenie Franciszka Walentukiewicza o polskim mundurze
Polskie drogi. Mam dziś tylko jedno marzenie. Włożyć mundur, a potem mogę umrzeć. Rozumiesz to pani?
Kiedy Armia Czerwona weszła we wrześniu 1939 roku do Wilna, Baranowicz, Grodna, miałem dziewięć lat. Dla nas to byli Moskale, którzy weszli do naszego domu, Polski. Mój wujek Franciszek Sienkiewicz był maszynistą. W Grodnie nosiłem od niego studentom flaszki, nie wiem z czym. Kazali mi tylko tym nie potrząsać, nieść ostrożnie. Podkładaliśmy Rusom pod te ich czołgi, na przód, i one wybuchały.
Jak Niemcy weszli w 1941 roku, kapitan Pawłowski przyszedł do nas i pozbierał swoich platerowców. Powiedział, że ojczyzna nas wzywa. A ojczyzna to święta rzecz. I do lasu za nim poszliśmy. Miałem swoje zadania. Zajmowałem się obserwacją ruchów wojsk niemieckich w Grodnie, Nowym Dworze, Głuszniewie, Druskiennikach, czasami jeździłem do Baranowicz. W Druskiennikach był kurort, oficerowie niemieccy ranni tak się leczyli. Obserwowaliśmy, ilu ich przyjeżdża, informacje przekazywaliśmy kapitanowi Pawłowskiemu.
W Grodnie było też żydowskie getto, z ojcem tam jeździłem. Dawaliśmy im jedzenie, w zamian dostawaliśmy od nich amunicję, broń. Żydzi handlowali złotem z Niemcami, broń od nich dostawali za to. Niemiecką broń my do lasu do AK-owców wieźlimy.
W lesie miałem konia, psa i kota, który mi nieraz życie uratował, bo wypuszczałem kota, za nim szły niemieckie psy, a ja wtedy w nogi. Jak trzeba było, jeździłem z meldunkami do oddziałów partyzanckich do leśniczówek....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta