Skrócone studia prawnicze nie takie straszne
Rynek zareagował pozytywnie na pierwszą ofertę kształcenia w nowym systemie, czego wyrazem jest nieustanne, wysokie zainteresowanie trzyletnimi studiami drugiego stopnia – piszą profesorowie.
Od czasu zeszłorocznej rekrutacji na studia, w której Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego przedstawił ofertę trzyletnich niestacjonarnych studiów drugiego stopnia na kierunku prawo, rozgorzała w środowisku akademickim oraz w środowisku prawników praktyków dyskusja. W pojawiających się na ten temat publikacjach dominuje niepokój o jakość i efekty kształcenia osób podejmujących studia w tym trybie oraz o zakres treści programowych.
Można powiedzieć, że to nic nowego. O reformie studiów prawniczych w Polsce mówi się od tak dawna, że można uznać, że nieomal od zawsze. Już pod koniec międzywojnia pojawiły się głosy nawołujące do upraktycznienia studiów prawniczych i do skrócenia czasu ich trwania do trzech lat (J. Bekerman, Gł. Sąd. 1937/4), w myśl zasady: mniej teorii, a więcej praktyki. Sam A. v. Feuerbach pisał przecież, że prawo rzymskie powstawało pod wpływem bieżącego doświadczenia, a nie „historii, archeologii, krytyki i gramatyki". Również w bardziej nam współczesnych czasach (XIX w.) pojawiali się wybitni prawnicy niekończący formalnego fakultetu prawniczego, tacy jak Francuz R. T. Troplong, autor wielkiego komentarza do Kodeksu Cywilnego i sędzia Sądu Kasacyjnego w Paryżu, czy znany procesualista – cywilista, senator w Senacie Kasacyjnym, Rosjanin W.I. Isaczenko (Bekerman).
Dyskusja trwa...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta