Aktor zbiera laury i śmieci
Wiktor Zborowski | Laureat Wielkiego Splendora o radiu, kabarecie i ucieczce z teatru rozmawia z Małgorzatą Piwowar.
Rz: Dostał pan najważniejszą nagrodę radiową „za niezwykłą inteligencję, która wyzwala ironię. Za ironię, która nie rani, lecz pobudza do myślenia". Co się panu w tym werdykcie najbardziej podoba?
Wiktor Zborowski: Że w ogóle dostałem Splendora, bo o nim marzyłem. A najważniejsze w uzasadnieniu jest stwierdzenie, że nie rani. Jedną z moich zasad życiowych jest niesprawianie innym przykrości.
Dlaczego to tak ważna nagroda?
Współpracuję z Teatrem Polskiego Radia już prawie 42 lata, kocham tę pracę i nigdy przez ten czas nie dostałem do ręki bezwartościowego tekstu. Nawet kiedy w latach 70. nagrałem audycję pt. „Wiktor Zborowski recytuje swoje ulubione wiersze poetów azerbejdżańskich", to wiersze te były pięknie przetłumaczone i napisane, jak by powiedział Dudek Dziewoński, „całkiem niezłą azerbejdżańszczyzną".
Nie chciał pan reżyserować w radiu?
Wiele lat temu wyreżyserowałem „radiowo" na płytę bajkę muzyczną dla dzieci w fantastycznej zresztą obsadzie. Natyrałem się, namęczyłem. Nawet się podobało, ale... chyba nie moja działka. I na tym poprzestałem. Jeśli jest się aktorem, to reżyseria nie jest obowiązkowa. Może kiedyś, jak poczuję wenę, jeszcze...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta