Wielka Brytania mniej ważna niż Meksyk
Zwolennicy Brexitu liczą na status byłego członka Unii. Prawnie to trudne, politycznie – ryzykowne
Korespondencja z Brukseli
Pozwólcie Wielkiej Brytanii odejść w pokoju – zaapelował na łamach dziennika „Financial Times", biblii eurokratów, jego uznany publicysta Wolfgang Munchau. Pisze o pokusie odegrania się na krnąbrnych Brytyjczykach (żywej we Francji), do której dochodzi przekonanie, że im bardziej utrudni im się życie po wyjściu z UE, tym bardziej zniechęci się innych do naśladowania Brexitu.
Munchau argumentuje, że to zła strategia i należy jak najlepiej ułożyć relacje UE–Wielka Brytania i dać Wyspiarzom dobrą ofertę. To jednak będzie bardzo trudne. Jest wiele modeli relacji UE ze światem zewnętrznym, ale żaden z nich nie gwarantuje krajowi trzeciemu lepszego traktowania, niż mają zapewnione państwa członkowskie. A tego zdają się oczekiwać zwolennicy Brexitu.
Czas na dyplomację e-mailową
W debacie o opuszczeniu Unii przez Wielką Brytanię najczęściej wymienia się model zakładający członkostwo w Europejskim Obszarze Gospodarczym (EOG) razem z Norwegią, Islandią i Liechtensteinem. Miałoby ono pozwolić Wielkiej Brytanii na uczestnictwo we wspólnym unijnym rynku, którego korzyści są oczywiste nawet dla eurosceptyków, bez konieczności angażowania się w polityczną integrację. Taki model ma jednak cechy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta