Nogi drętwiały
Damian Zieliński, sprinter opowiada o finale igrzysk olimpijskich, zarobkach w kolarstwie torowym i treningach na torze w Szczecinie
◊: Czy miesiąc po igrzyskach nadal analizuje pan dziwny finał keirinu, który odbywał się aż trzy razy a sędziowie, podejmowali dyskusyjne decyzje?
Damian Zieliński: Myślę o tym, ale już na chłodno. W pierwszym wyścigu nie wiedziałem, co się dzieje. Znajdowałem się na piątej pozycji, Niemiec na szóstej, próbowaliśmy przechodzić do przodu i wyścig został przerwany. Zastanawiałem się, co się mogło stać. Doszedłem do wniosku, że jedyna możliwość to nieprzepisowe przekroczenie kołem derny- motoru, który nas prowadzi. Zjechaliśmy, czekaliśmy, kamery pokazywały pierwszych dwóch zawodników, tak jakby oni zawinili. Przepisy mówią jednoznacznie, powinni być zdyskwalifikowani. Kolejny wyścig znów to samo, tylko że podejrzanym był niemiecki kolarz. Mimo tych komplikacji cały czas starałem się być skoncentrowany i gotowy do startu. Ale nie było to łatwe. Nogi drętwiały, bo buty sznurujemy maksymalnie, żeby nie było możliwości wyślizgnięcia się stopy, żadnego ruchu na bok. Za trzecim startem nie czułem nóg aż po łydki.
Nie chce pan jednoznacznie powiedzieć, że była to niesprawiedliwa decyzja sędziów, choć być może stracił pan w ten sposób szansę na medal.
Jest jedno, ale. Nie było specjalnej kamery, która by jednoznacznie wykazała przewinienie. Takiej kamery, która ustawiona byłaby równo na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta