Wszystko zależy od SLD
Najbliższe dwa lata będą decydujące dla przyszłości postkomunistów. Albo powstrzymają odpływ wyborców do lewicowych konkurentów, albo stracą wszystko, łącznie z publiczną dotacją – pisze Marek Szpanowski, publicysta.
W obliczu słabości sejmowej opozycji, co najmniej od kilku miesięcy w mediach trwa układanie alternatyw i spekulowanie o nowym pokoleniu liberalnych polityków, wolnym od sierot po PO–PiS-ie. Przed maratonem wyborczym czekającym nas w latach 2018–2020 obserwatorzy gremialnie rzucili się na poszukiwanie nowych twarzy – czy to w PO i Nowoczesnej czy w aktywniejszych politycznie organizacjach pozarządowych. Nawet niektóre ośrodki socjologiczne sugerują, że istnieje miejsce na nienazwaną jeszcze „nową partię centrową", pytając wyborców o jej ewentualne poparcie. Ten trop może się okazać fałszywy.
Tak naprawdę walka o przyszły kształt polskiej sceny politycznej może się rozegrać zupełnie gdzie indziej. Jeszcze nieraz usłyszymy wołanie o odświeżenie starych szyldów, czy o „młodych następców Petru i Schetyny". Jednak dla uważnych obserwatorów, również prawicowych, coraz wyraźniejsze jest, że dużo (a może wszystko) zależy od głosów wyborców sytuujących się na lewo od centrum.
SLD – być albo nie mieć
Liderzy postkomunistów wiedzą, że wynik w granicach 8–10 proc. i szeroka lewicowa koalicja jest w najbliższym czasie nie do osiągnięcia (w wyborach w 2015 r. podobna koalicja zdobyła 7,6 proc. głosów – red.). I badania, i zwykła demografia wyraźnie wskazują, że poparcie dla nich topnieje, a szeroka koalicja przy wysokim...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta