Człowiek, który pokonał własne słabości część 1
Nie było w historii amerykańskiej prezydentury postaci równie barwnej jak Theodore Roosevelt. Najmłodszy gospodarz Białego Domu tryskał energią, humorem i nie wahał się podejmować nawet bardzo trudnych decyzji. Niewiele osób wiedziało, jak wiele smutku nosił w sercu.
Theodore Roosevelt 4 marca 1901 r. objął fotel wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych. Był przekonany, że to szczyt jego kariery politycznej. Jego szef, prezydent William McKinley, cieszył się wielką popularnością w społeczeństwie amerykańskim i tryskał zdrowiem. Nic nie wskazywało, że jego prezydentura wkrótce skończy się w tak dramatycznych okolicznościach. W 1900 r., w czasie konwencji Partii Republikańskiej w Filadelfii, prezydent William McKinley oświadczył, że nie chce Theodore'a Roosevelta na swojego zastępcę. Podobnie sam Roosevelt zdecydowanie oświadczył: „Nie przyjmę nominacji na wiceprezydenta w żadnych okolicznościach i to wszystko, co mam do powiedzenia".
Jednak jeden z najbardziej wpływowych liderów Partii Republikańskiej, senator Thomas C. Platt z Nowego Jorku, zainscenizował „spontaniczną" demonstrację delegatów popierających Theodore'a Roosevelta jako kandydata na wiceprezydenta. Rzekomo pod naciskiem tłumu i pod wpływem głębokiego wzruszenia Roosevelt zgodził się przyjąć kandydaturę i stanął do walki wyborczej o Biały Dom u boku 25. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Całe to wydarzenie było prawdopodobnie zainscenizowane, a sam Theodore Roosevelt wcale nie cieszył się tak wielkim poparciem, jak mogłoby się wydawać. Kiedy już delegaci przegłosowali jego kandydaturę, Mark Hanna, wpływowy biznesmen z Ohio, zawołał, przekrzykując tłum: „Czy nie zdajecie sobie sprawy, że tylko...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta